Ogród słów. Miłość, tęsknota, sztuka.

                Dzisiejszy wpis będzie nieco nietypowy, biorąc pod uwagę dotychczasową tematykę mojego bloga, jednakże prawdziwa sztuka zasługuje na uznanie. Uznanie, jakie postaram się przelać w postaci literek, w tym oto artykule. Miłość, deszcz, pragnienia, nadzieje, piękno i emocje tak pełne, że nie mogą nie urzec. Zapraszam do lektury.

                Dziś dane było mi obejrzeć kolejną animację z warsztatu wspaniałego Makoto Shinkai. Tak, jest to anime – które niektórym kojarzy się wyjątkowo źle z racji tego, że gatunek ten jest tak szeroki, jak sama kinematografia. Porównanie wydaje mi się trafne, ponieważ twory tego typu mają różny poziom intelektualny, graficzny, artystyczny, a czasami wręcz są tak porąbane, że dla przeciętnego Europejczyka wydadzą się surrealistyczne. W przypadku Makoto Shinkai jest zdecydowanie inaczej. Człowiek ten jest mistrzem wzbudzania określonych stanów uczuciowych, za pomocą jego wspaniałej formy przekazu, jaką jest film animowany. Broń boże nie kojarzcie tego z bajką, czy czymś równie degradującym poziom tej formy sztuki. To jest sztuka przez duże S. Dla kogo jest kierowana? Dla dojrzałego odbiorcy, który gotów jest odciąć się od rzeczywistości na te niecałe 46 minut, oddać uwagę, serce i rozum, rozkoszując się tym, co widzi na ekranie. Tak, to nie jest zwykły zachwyt, porównywalny do czegoś, co czujemy po dobrym filmie.

                Ów twór, który obejrzałem zwie się The Garden of Words. Trwa wspomniane 46 minut, podczas których doświadczymy szerokiego spektrum uczuć i wrażeń. Począwszy od zachwytu pięknem natury, przez detale, których Makoto jak zwykle nie szczędzi, aż po sam wątek fabularny, opowiadający o zakazanej miłości między uczniem a nauczycielką. Po raz kolejny Shinkai serwuje smutną historię, która kończy się… Nie, tego Wam nie zdradzę, żadnych spoilerów. Wydawałoby się wręcz niemożliwe, że animacja może dostarczyć tak głębokich wrażeń, które bardzo rzadko powodowane są przez nawet najlepsze filmy, z najlepszymi aktorami. Tak, do tej pory w to nie wierzę, mimo iż każdy twór mistrza o tym z całą pewnością zaświadcza.

                Nie jestem maniakiem anime, nie będę porównywał tutaj Ogrodu Słów do innych animacji. Mało tego, nie znam się na tym za dobrze. Mimo to, z niecierpliwością czekam na twory M.S. Nigdy się nie zawiodłem i mam nadzieję, że nigdy to się nie stanie. Człowiek ten potrafi pokazać dążenie do realizacji, pragnienie tak silne, że jeśli nie podążymy za nim, odczujemy, jakby ktoś wyrywał nam serce. Cóż bardziej ogłupia człowieka, steruje nim w większy sposób, jak nie pragnienie? Nawet jeśli pragniemy rzeczy zakazanych, z rozumowego punktu widzenia wręcz nierealnych, to dopóki nie podążymy za sercem, nie zaznamy spokoju. Shinkai jest królem wywoływania smutku i przede wszystkim tęsknoty. Tęsknoty powodowanej przez rzeczywistość, która może nas ograniczać nawet tak zwykłym wydarzeniem jak deszcz… czy jego brak. Dwoje ludzi, spotykających się w parku za każdym razem, jak pada deszcz. Ona ma 27 lat, on 15. Co ich łączy? Trudno powiedzieć. Nie wiedzą przez większość czasu o sobie praktycznie nic. Łączy ich spędzanie wolnego czasu w deszczowe dni. Niezobowiązujące, lekkie, pełne wzajemnego rozumienia i rozwoju. On jest dla niej lekiem, ona zagadką, która wciąga go coraz bardziej. Z dwojga nieznajomych do zakochanych tak mocno, że bardziej się nie da. To tyle odnośnie fabuły.

                Naprawdę trudno ubrać w słowa to, co powoduje Makoto Shinkai u swoich widzów. Jest on niczym bardzo wnikliwy psycholog, humanista, który zna się na uczuciach, interakcjach międzyludzkich, który ukazując detale i z pozoru niezwiązane z niczym kadry, wsysa widza w świat przedstawiony. Ponadto utożsamianie się, wczucie się w sytuację, w jakiej znajdują się bohaterzy następuje tak szybko i automatycznie, że już od pierwszych minut nie można oderwać wzroku od telewizora. Immersja jest niesamowita, głęboka i wspaniała, bo dzięki niej czujemy to, co bohater, widzimy świat jego oczyma i doznajemy wrażeń zbliżonych do niego. Nie wiem, kiedy poza filmami Makoto Shinkai tak czułem, być może nigdy. Jest to artysta jedyny w swoim rodzaju, artysta doskonały.

                Nawet, jeśli nie lubisz anime, nie ważne, obejrzyj Ogród Słów. Animacja warta tysiąca filmów, emocje warte tysiąca książek, wspaniały pomysł na spędzenie 46 minut życia, czując w pełni.

The Garden of Words…


One Comment on “Ogród słów. Miłość, tęsknota, sztuka.”

  1. rafaltrabski pisze:

    Mi osobiście Kotoha no Niwa wydał się odrobinę słabszym filmem od poprzednich kreacji Makoto, ale i tak oglądałem z dużą przyjemnością – głównie przez nastrój i dbałość o detale. Historia tym razem nieco mniej mnie porwała, a postaci na samym końcu wydały mi się zachowywać w nieco przerysowany sposób, ale i tak polecam ten film – nawet osobom, które anime nigdy nie oglądały. Makoto to nie jedyny dobry reżyser anime, ale jakby ktoś zaczął przygodę z „chińskimi bajkami” 😉 od jego dzieł, a nie od jakichś kreskówkowych tasiemców o walczących bohaterach typu Naruto, mógłby się wciągnąć i docenić ten rodzaj animacji.


Dodaj komentarz